Festiwal Biegowy w Krynicy – Życiowa Dziesiątka

Wyjazd do Krynicy planowałem już dwukrotnie w poprzednich latach, jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie żeby tam dojechać. Teraz z kolei kiedy w ogóle nie myślałem żeby się tam wybrać, życie pokazało, że potrafi być przewrotne. Na kilka tygodni przed festiwalem zadzwonił do mnie Benek z propozycją pracy przy FASS Testach (pomiar prędkości na odcinku 10 metrów), które Puma miała zorganizować przy okazji festiwalu. Kilka dni w górach ze znajomymi? Zdecydowanie przemawiała do mnie wizja tak spędzonego weekendu.

Sam festiwal wywołał we mnie bardzo pozytywne emocje, przede wszystkim ze względu na wielkość wydarzenia oraz ilość znajomych, którzy się tam pojawili. Cały czas miałem jednak wrażenie, że czegoś mi tam brakowało aby poczuć atmosferę wielkiego sportowego święta, jakim niewątpliwie ten festiwal jest. Nie potrafię sprecyzować tego odczucia, być może później dotrze do mnie czego w Krynicy mi zabrakło… 🙂

Przy okazji naszego pobytu w Krynicy pojawiła się również okazja startu w Życiowej Dziesiątce. Mimo iż koncepcja biegania z górki niezupełnie do mnie przemawiała, postanowiłem w tym biegu wystartować.

Fot. 1 Profil trasy Życiowej Dziesiątki

Wiedziałem, że na starcie będzie sporo znajomych z którymi będę mógł się zabrać. Po dość długiej rozgrzewce (pomyliłem godzinę startu o 15 minut, dlatego zamiast 30 minut wyszło mi 45), stanąłem na lini startu i spotkałem: Przemka Giżyńskiego (którego udało mi się pokonać podczas Biegu Powstania Warszawskiego na 5km kilka tygodni wcześniej), Michała Bartoszaka, Suchego, Bartka Świątkowskiego, Mateusza Kazka, spodziewałem się więc mocnego ścigania… Już chwilę po starcie wszystkie moje wcześniejsze plany odeszły w niepamięć (spokojna pierwsza połowa w okolicy 16:40) i ruszyłem mocno w kilku osobowej grupie m.in. z  Suchym i Michałem Bartoszakiem. Pierwsze 3km w 9:31, zdecydowanie zbyt mocne tempo jak na moje możliwości… Nawet przy biegu z górki 😉 Mniej więcej do 4 kilometra czułem się jednak dobrze, później niestety tempo przestało być dla mnie komfoertowe, ale próbowałem jeszcze powalczyć.

Fot. 2 Grzegorz Cisło, Michał Bartoszak, Suchy i ja – jeszcze w dobrych humorach – ok. 1km trasy

Od początku prowadziłem naszą grupę razem z Suchym albo biegnąc obok siebie, albo zmieniając się na prowadzeniu. Nikt z pozostałych nie zamierzał się wyrywać… Dodatkowo któryś z zawodników trzymał się cały czas tak blisko mnie, że kilka razy niemal ściągnął mi buta, dlatego przed 5 kilometrem (mimo już nie najlepszego samopoczucia) spróbowałem zaatakować i rozerwać grupę. Niestety przyniosło to efekt tylko na krótką chwilę. Na 5km złapałem międzyczas 16:08 i chwilę później postanowiłem puścić grupę… Okazało się wtedy, że chwilę wcześniej oderwał się od nas również Michał Bartoszak wraz z jeszcze jednym zawodnikiem ze swojej kategorii wiekowej, więc postanowiłem się z nimi zabrać. Najpierw schowałem się za ich plecami, żeby trochę odpocząć (bo całkiem nieźle poczynał sobie tego dnia wiatr na trasie). Tempo biegu kiedy się chowałem było dla mniej jednak zupełnie niesatysfakcjonujące… Chwilę później zorientowałem się w sytuacji: Michał i drugi zawodnik z którym biegłem byli pierwszymi zawodnikami kategorii M40, dlatego ich głównym celem było wzajemne pilnowanie się i zupełnie nie zależało im na tempie biegu… Dlatego po krótkim odpoczynku, musiałem przyjąć wiatr na siebie i prowadzić grupę.

Fot. 3 Mina mówi sama za siebie… Walka z wiatrem była ciężka… 😉

Cały czas przed sobą widziałem Suchego prowadzącego dwóch innych zawodników. Wydawało mi się, że po mojej chwilowej słabości kiedy straciłem do nich kilkanaście sekund, teraz cały czas się zbliżałem. Na 9 kilometrze skończyło się czarowanie i moi towarzysze biegu postanowili się pościgać… Ja nie czułem się jednak na tyle mocno, żeby atakować już kilometr przed metą, dlatego jeszcze 500 metrów obserwowałem sytuację, aby tam zaatakować… Udało mi się jeszcze trochę wykrzesać ze zmęczonych nóg i mocny finisz wystarczył, aby pokonać Michała Bartoszaka, niestety na drugiego zawodnika zabrakło kilka sekund… Do Suchego zabrakło mi tylko 16 sekund, więc gdybym nie odpuścił, prawdopodobnie współpracując mogliśmy osiągnąć jeszcze lepszy wynik… Mimo iż 33:03 wygląda nieźle, to pozostał mi po tym biegu mały niedosyt…

Fot. 4 Wykres przedstawiający tempo biegu – wolałbym, żeby był raczej odwrotny 😉

Dodaj komentarz

Kategorie