szmajchel

Test opasek kompresyjnych COMPRESSPORT R2

Od kilku miesięcy miałem przyjemność testować opaski kompresyjne marki COMPRESSPORT. Opaski przetestowałem w warunkach treningowych, startowych, a także jako element regeneracji i zdecydowanie mogę polecić je wszystkim którzy chcą na własnej skórze spróbować na czym polega kompresja mięśni. Poniżej pełna recenzja, która pojawiła się również w portalu MaratonyPolskie.PL

Każdy, kto bierze udział w zawodach biegowych z pewnością zauważył zawodników biegających w długich, sięgających kolan skarpetach, na pierwszy rzut oka nie różniących się od getrów piłkarskich. Zapewne wiele z tych osób zastanawiało się po co biegaczom takie cudo? Skarpety kompresyjne (bo o nich mowa), mają na celu spowodować, że nasz wysiłek będzie bardziej efektywny. Dzięki nim energia wydatkowana w napędzanie mięśni, zwróci się z nawiązką.

Czytaj dalej…

Bieg Rzeźnika bez tajemnic…

Pominę wszystkie wydarzenia, które miały miejsce zanim stanąłem na starcie biegu Rzeźnika, a raczej stanęliśmy bo to przecież bieg w parach, a Kamil, który był moim partnerem odegra w tej historii znaczącą rolę. Aby zjawić się na starcie o godzinie 03:20, pobudkę mieliśmy zaplanowaną na 01:30. Jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, pod wpływem olbrzymich emocji – nie miałem problemów ze wstaniem. Mimo iż o tej godzinie zdecydowanie częściej kładę się spać niż wstaje to od razu czułem się bardzo pobudzony i zmotywowany do działania. Generalnie to już przed zaśnięciem byłem zdania, że wolałbym iść na start niż kłaść się spać… 

Czytaj dalej…

Felieton

Jakiś czas temu zostałem poproszony o napisanie felietonu dla lokalnego tygodnika z mojego rodzinnego Wągrowca. Czasu nie miałem zbyt dużo, bo zaledwie kilka godzin, ale oczywiście zgodziłem się. Temat był dowolny, więc postanowiłem napisać o bieganiu. Różniło się to jednak dość znacznie od tekstów które pisałem zazwyczaj, bo tutaj miałem pisać dla ludzi, którzy ze sportem mają wspólnego tylko tyle, że czasami oglądają go w telewizji.
Żeby przemyśleć co i jak napisać, poszedłem pobiegać. Dokładnie sobie wszystko przemyślałem i po powrocie w niedługim czasie miałem gotowy tekst.  Jako, że był to mój debiut w takiej roli, liczę się z tym że nie wszystkim musi przypaść do gustu. Chętnie jednak zapoznam się z Waszymi opiniami.

Czytaj dalej…

7. Półmaraton Warszawski

Mimo iż wcześniejsze plany startowe na to nie wskazywały – Maniacka Dziesiątka była początkiem 3 tygodniowej serii startów. Nieudany występ na otwarcie sezonu spowodował, że jak najszybciej chciałem się po raz kolejny sprawdzić.

Wybór padł na Półmaraton Warszawski. W poniedziałek opłaciłem wpisowe i od razu rozpocząłem negocjacje z organizatorami w sprawie strefy startowej (zgłaszając się na tydzień przed biegiem teoretycznie nie można było biec z pierwszej strefy). Dzięki przychylności Pani Alicji Tronina sprawa zakończyła się po mojej myśli i mogłem wystartować z odpowiedniej strefy – serdecznie za to dziękuję.

Wyjazd do Warszawy poprzedził VI. bieg III GRAND PRIX Poznania, gdzie dzięki świetnej pogodzie impreza zamieniła się w prawdziwy biegowy piknik (moja relacja z tego wydarzenia dostępna na stronie GP). Więc po podróży do Warszawy i dość ciężkiej nocy (zeszło mi powietrze z materaca i musiałem wcisnąć się na łóżko do Benka i Martyny), stanąłem na starcie 7. Półmaratonu Warszawskiego.

Czytaj dalej…

8. Maniacka Dziesiątka

3 miesiące treningu, prawie 1000 kilometrów i żadnego startu – więc absolutnie nie wiedziałem w jakim miejscu jestem z treningiem. Co prawda zrobiłem kilka szybszych akcentów, ale nawet najlepszego treningu nie da się porównać ze startem.

Dlatego długo nie analizując aktualnych możliwości przystałem na Benka propozycję biegu na 33′ – biorąc pod uwagę prędkości osiągane na treningach, taki wynik wydawał się w zasięgu. Niestety tylko do momentu kiedy termometr nie wskazywał ponad 20*C w cieniu. Jako iż był to mój pierwszy bieg bez zimowych rękawiczek w tym roku – było to istne szaleństwo! Jednak „kto nie ryzykuje ten nie wygrywa”, więc mimo wszystko zaczęliśmy bieg właśnie na 33′.
Już po pierwszych kilkuset metrach wiedziałem, że to nie jest moje optymalne tempo tego dnia i że wytrzymanie tego będzie graniczyło z cudem. A ponieważ biega się przede wszystkim głową… na 3 kilometrze odpuściłem grupę i zacząłem biec swoim tempem (ok. 03:35/kilometr). Mimo iż nadal nie biegło się lekko i czułem że mam serdecznie dosyć, to utrzymywałem stałe tempo – co należy uznać za „malutki” sukces.

Czytaj dalej…

Kategorie